„Rewizja” Remigiusz Mróz
czwartek, kwietnia 07, 2016
Chyłka i Zordon z powrotem na pokładzie. No, może tak
niekoniecznie, bo po ostatnich zawirowaniach tej pierwszej trochę się grunt pod nogami
osunął. Obaw jako takich nie miałam, bo zdawałam sobie sprawę że silna z niej
babka i na pewno na swoje wyjdzie - prędzej czy później. Jeżeli chcecie
zobaczyć, czy dobrze obstawialiście, łapcie „Rewizję” bo, oczywiście, warto.
W zupełnym skrócie:
Żona i córka robotnika z Ursynowa giną tragicznie w niewyjaśnionych okolicznościach. Ich polisa na życie opiewa na tak wielką kwotę, że towarzystwo ubezpieczeniowe wcale się z jej wypłaceniem nie śpieszy. Kiedy wdowiec myśli, że gorzej już być nie może, okazuje się że los, raz za razem, płata mu kolejne figle. Zostaje oskarżony o zabicie swojej żony i córki, prokuratura obarcza go poważnymi zarzutami, a on postanawia się bronić. Oczywiście, nie sam. Z Chyłką u boku.
Jakieś to takie wszystko poprzewracane, myślałam sobie w
trakcie czytania. Rozdzielony duet bardzo mnie na początku zasmucił, bo chyba
nie pałałam do Chyłki tak wielką miłością, by znosić ją samą. Znosiłam ich we
dwoje, jako nieustający duet dążący
(zawsze!) do prawdy, choćby tej która nie powinna była ujrzeć światła
dziennego. Niemniej Aśka (jak to dziwnie brzmi!) nabroiła, została zwolniona
(powinnam ostrzec o spoilerze) i właśnie w tym momencie, dokładniej jakiś czas później rozpoczyna się akcja
„Rewizji”.
A rozpoczyna się dosyć tragicznie, bo od znalezienia dwóch
porządnie zmasakrowanych ciał kobiet, matki i córki. Gdzie w tym wszystkim
ojciec, można sobie pomyśleć, i na ten sam pomysł czy trop, jak kto woli, wpada
policja, prokuratura i wszyscy, którzy widzą w osadzeniu go jako oskarżonego,
szansę na wygraną. Gdzie w tym wszystkim kancelaria Żelazny&McAvoy? Otóż
okazuje się, że matka z córką były ubezpieczone. Ale wiecie. Tak dobrze-dobrze,
porządnie wręcz. No i jakoś spółka ubezpieczeniowa, Salus, nie chyli się do
tego by te pieniądze wypłacić, jeśli okazuje się że jest szansa wrobienia
biednego mężczyzny, co to mu się właśnie świat rozpadł na milion kawałków, do
popełnienia tychże zabójstw.
Joanna Chyłka, choć na pierwszy rzut może się wydawać, że
osiągnęła już dno-dna, jak zwykle w splocie mniej szczęśliwych wypadków (może
po prostu: pecha) pojawia się w nieodpowiednim miejscu o
nieodpowiednim czasie. Wyraża chęć pomocy biednemu poszkodowanemu, nie zdając
sobie chyba wówczas sprawy, na co się pisze. Bo po drugiej stronie barykady
pojawia się Żelazny&McAvoy i nasz kochany Zordon, który już jest jakby
trochę wyżej w tej hierarchii, a jednak nadal musi walczyć o swoje.
Ale to nie koniec nieszczęść; toć to dopiero początek.
Chyłka stara się jak może, Zordon staje na rozdrożu, znikąd pojawia się Lagner…
I bądź tu mądry, człowieku. Trzymaj emocje na wodzy. No ja powiem tak – nie da
się.
Remigiusz Mróz jak zwykle pozytywnie mnie zaskoczył. Choć,
jak przyznałam na początku, byłam smutna z powodu rozdzielenia mojego
ulubionego duetu, okazuje się że Chyłka i Zordon, którzy w „Rewizji” znaleźli
się po dwóch stronach barykady, okazują się być jeszcze lepszym kąskiem do
schrupania niż wcześniej. Ale ta książka
to nie tylko oni i ich jak zwykle skomplikowana relacja. To również doskonale
opowiedziana historia człowieka, który tylko z racji swojej inności staje się śmieciem, którym można
pomiatać i robić co się żywnie podoba. To zwrócenie uwagi na to, że
człowiek nie ma szans z dobrze usytuowaną korporacją, z tym, że wydarzenia z
przeszłości cały czas wpływają na rzeczywistość, ale przede wszystkim z tym, że
niezależnie od wielkości bagna, w jakim
się znajdujemy, jeśli tylko mamy przy sobie zaufane osoby, na pewno uda się nam
z niego wydostać.
Nie muszę chyba mówić, w tym miejscu, że zakończenie jak
zwykle dopełniło dzieła. Kiedy już myślałam, że wszystko wiem, rozumiem, że to
co w głowie sobie w trakcie czytania poukładałam jednak nabiera sensu okazało
się… że nie. Serio. Lećcie więc do księgarń, bierzcie „Rewizję” w swoje łapki i
czytajcie ;)
/ tu mówiłam o Kasacji,
tu o Zaginięciu/
0 komentarze