Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie
poniedziałek, kwietnia 24, 2017
Mój problem z filmami jest taki, że po prostu nie chce mi
się ich oglądać. Coś na zasadzie, że nie
wytrzymam dwóch godzin przed ekranem, po czym przecież włączam sobie serial i
nie jeden odcinek, a kilka, więc wychodzi na jedno. Logika w tym wszystkim już
dawno się zgubiła, a szczerze powiem, że już nawet nie mam ochoty jej szukać.
Niemniej o „Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” nasłuchałam się tyle dobrego, że musiałam dać szansę.
W tym miejscu chciałam zaznaczyć, że to, co napiszę, to
jedynie moja subiektywna opinia, która niekoniecznie musi pokrywać się z Waszą
opinią na temat tego filmu. Poza tym jestem dość słaba w pisaniu o rzeczach,
które mi się podobają, więc bądźcie wyrozumiali ;)
Film sam w sobie nie jest jakoś wyjątkowo skomplikowany, bo
mamy grupę przyjaciół, która postanawia zjeść ze sobą kolację, a że w jej
trakcie sprawy przybierają taki a nie inny obrót… Miało być niewinnie i
śmiesznie; dzielenie się ze wszystkimi otrzymaną wiadomością, SMSem, e-mailem
czy rozmową telefoniczną miało jedynie rozładować może ciut napiętą atmosferę.
Włączając „play” w zasadzie nie wiedziałam, czego się
spodziewać więc to, co zobaczyłam, nie rozczarowało mnie w żadnym stopniu.
Bohaterowie, włosi z krwi i kości, temperamentni, zdobyli moje serce tak naprawdę
nie ruszając się od stołu. Jeśli spodziewasz się wybuchów, akcji i tym
podobnych, ten film z pewnością nie jest dla ciebie. Bo akcja nie biegnie,
bohaterowie nie walczą, a jedynie… choć może to niezbyt fortunne określenie,
ścierają swoje wyobrażenia o wielu sprawach z rzeczywistością, która nie jest
kolorowa nawet, jeśli mieszka się we Włoszech, ma dobrą pracę i wielki dom z
ogrodem.
Nie udało mi się ponownie znaleźć tego fragmentu filmu, by
zacytować dokładnie, ale w pewnym momencie jeden z bohaterów stwierdza, biorąc
telefon do ręki, że to śmieszne, że w tak małym urządzeniu jakim jest telefon
komórkowy, mamy całe swoje życia. Wiadomości, SMS-y, e-maile czy nieodebrane
połączenia. Nasza własna, prywatna, czarna skrzynka w której znajduje się cały
nasz świat. To, moim zdaniem, jest idealnym podsumowaniem tego, w jakich
czasach przyszło nam żyć. I tego, o czym
ten film w zasadzie opowiada.
„Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie” to emocjonalny
rollercoaster; raz jesteś na górze wsłuchując się w to, co mówi bohater, a mówi
dobrze, z sercem i całą życiową mądrością, by po chwili na dźwięk kolejnej
otrzymanej wiadomości niemal stanęło ci serce – bo nie wiesz, co się stanie ale
wiesz, że może być już tylko gorzej. Koniec końców, dzięki temu, że każdy z bohaterów
jest w innym momencie swojego życia, dzięki temu, że wszystko rozgrywa się
niejako na naszych oczach, mamy taką samą możliwość uczenia się na czyichś
błędach, jak mają bohaterowie tam, siedząc przy tym właśnie stole.
Choć bardzo miło spędziłam czas, film, oprócz tego, że miał
rozładować atmosferę i zapełnić wolny czas, zmusił mnie do wielu refleksji na
temat tego, jak bardzo wielką rolę ma w naszych życiach telefon, internet i
idące z tym w parze poczucie, że tak naprawdę nie możemy się czuć bezpieczni u
boku osoby, z którą żyjemy nawet kilka lat.
Tu dochodzę do kolejnej frapującej mnie sprawy: lepiej wiedzieć, czy żyć
w słodkiej nieświadomości? Ułuda, czy prawda, nawet, jeśli tak bardzo bolesna?
Na to pytanie mam nadzieję, że
nie będę nigdy musiała odpowiedzieć, choć w głowie kłębi mi się na ten temat
dużo pomysłów. Dobrze się kłamie w miłym
towarzystwie z całego serca poleca, ba, sądzę, że powinien to obejrzeć
każdy, chociażby po to, by zobaczyć, jak szczęście, rzekome bezpieczeństwo u
czyjegoś boku jest kruche. I jak wyglądają współczesne związki, w których
często zapomina się o szczerości, a o bolących sprawach się nie dyskutuje tylko
zamiata pod dywan. I jak wszystko, jak całe nasze życie może zmienić niewinna
kolacja, zabawa, która miała jedynie doprowadzić do śmiechu a przyniosła wiele
szkód. Przede wszystkim jednak powtórzę puentę bohatera dodając, że tak samo
jak dbamy o to, by nikt nam nie zajrzał do telefonu, dbajmy o tych, u boku których
żyjemy. Oni są najważniejsi. No i najważniejsze – kłamstwo ma krótkie nogi.
*Pomijam fakt, że
sama w takim momencie dostałabym wszystkie najgorsze wiadomości świata. Ot,
złośliwość losu.
0 komentarze